Archiwum 22 lipca 2008


lip 22 2008 Fragment recki Dark water
Komentarze: 0

Fabuła obydwu filmów jest bliźniaczo podobna. Rozwódka walczy o prawo do opieki nad swoją sześcioletnią córką. Razem wprowadzają się do starego mieszkania (na ekranie tego w ogóle nie widać - o jego kiepskim stanie możemy jedynie dowiedzieć się z ust dozorcy), w którym już po kilku dniach zaczynają się dziać rzeczy mogące uchodzić za paranormalne. Na suficie pojawia się przeciek, a z kranów zaczyna płynąć tytułowa "czarna woda", wyglądająca na swoisty, wiślany muł. Czego tu się bać - my to mamy na co dzień. Dochodzi nawet do eksplozji paru ubikacji i zalania kilkunastu metrów kwadratowych klepki - jednak to nadal tylko woda. Woda, która nie robi najmniejszego wrażenia.
.
Gdyby podchodzić do "Dark Water", jak do dramatu psychologicznego, to może rzeczywiście dostrzegłoby się coś interesującego. Niestety ja spodziewałem się horroru, w którego straszność wątpiłem już z założenia, ale miałem chociaż nadzieję, że reżyser przynajmniej spróbuje przestawić moje serce z marszu w bieg. Takich dążeń jednak nie dostrzegłem i czasem miałem wrażenie, że obserwowanie głośnika po mojej prawej stronie jest znacznie bardziej frapujące. W końcu ile można patrzeć na kadr ukazujący ładną, co by nie było, twarz Jennifer Connelly, kiedy wykręca się ze strachu? Warto wspomnieć, że owa aktorka była jedyną osobą na sali, która okazywała choćby cień emocji - widzowie zwyczajnie przysypiali.

(źródło:http://www.filmbox.pl/filmy_recenzje,60,4.html)

lip 22 2008 Fragment recki "Wyspa"
Komentarze: 0

W filmie pokazano historię ludzkości w roku 2019 - w kilka lat po holokauście, który spowodował globalne zanieczyszczenie świata. Zaraz... A może mamy tylko myśleć, że powietrze na zewnątrz jest niezdatne do oddychania? Może w rzeczywistości nie jest tam aż tak źle? Właśnie takie pytanie zadaje sobie główny bohater filmu - Lincoln Six-Echo, brawurowo wykreowany przez Evana McGregora. Poddaje on w wątpliwość wszystko, co go otacza. Przede wszystkim nie wierzy w tytułową "wyspę", która to ma być ostatnim zakątkiem Ziemi, gdzie nie dotarło skażenie. Wszyscy jego znajomi myślą jedynie o tym, by wygrać podróż właśnie do tego małego raju - jednak nikt nie zadaje sobie pytania, co się dzieje z tymi, którzy już wygrali.

Filmową partnerką McGregora jest Scarlett Johansson, której najgłośniejszą rolą jak dotąd była główna bohaterka "Dziewczyny z Perłą". Nic nie zapowiada, by sytuacja ta się zmieniła, gdyż w "Wyspie" jej aktorstwo jest lekko mówiąc miałkie i nijakie, przez co i pozycja Griet pozostaje niezagrożona. W przeciwieństwie do postaci Lincolna, który z osoby o mentalności dziecka, staje się dorosłym człowiekiem, jej alter-ego w ogóle nie ewoluuję wraz z rozwojem akcji. Przez cały czas jest słodką, zagubioną blondynką, która tylko nieudolnie sili się na odrobinę powagi. Jest to bardzo poważny zgrzyt i duży minus całego filmu. Jednak z drugiej strony - może to i lepiej, że po raz kolejny nie została zaangażowana Jessica Alba, która jest ostatnio tak rozchwytywana przez producentów. Wrażenie poprawia obecność Steve'a Buscemi, który w niewiarygodny sposób rozładowuje napięcie i odwraca uwagę od Scarlett.
(źródło:http://www.filmbox.pl/filmy_recenzje,18,5.html)

lip 22 2008 Fragment recki "W doborowym towarzystwie"...
Komentarze: 0

Przyjemna, sztampowa fabuła doskonale pasuje do lekkiej konwencji. Na talerzu dostajemy opowieść o perypetiach 50-letniego weterana branży reklamowej Dana Foremana (Dennis Quaid) i jego nowego szefa - 26-letniego "złotego dzieciaka" (Topher Grace). Mamy tu wszystko - zwolnienia, awanse i romanse. Jedyny problem stanowi przesadzony kontrast między "tymi dobrymi" i "tymi złymi". Najlepszym przykładem jest mecz koszykówki - źli i wulgarni przedstawiciele GlobeCom w czarnych koszulkach, kontra dobrzy i mili kumple Quaid'a w strojach białych. mailing

Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie muzyka, przygotowana przez Stephena Traska. Kawałki wpadały w ucho i o dziwo, zapadły mi w pamięć. Chętnie bym posłuchał jeszcze utworów tego pana w innych filmach - zobaczymy, czy poradzi sobie równie dobrze. O stronach technicznych filmu nie ma się za bardzo co rozpisywać. Montaż był jak najbardziej poprawny, a ujęcia trafnie dobrane. Niestety o aktorstwie też można jedynie powiedzieć, że było poprawne i nic ponadto. Jedynym wyjątkiem, ale wcale nie takim dużym, był oczywiście Dennis Quaid.

(źródło: http://www.filmbox.pl/filmy_recenzje,65,7.html)