Archiwum 21 lipca 2008


lip 21 2008 Fragment recki "Inni"
Komentarze: 0

Horror od wynalezienia "ruchomych obrazów" był czymś, co przyciągało ludzi do kin, jak pszczoły do miodu. Nie wiedzieć czemu, człowiek lubi się bać, lubi, gdy w kinie wyrywa z przerażenia gąbki z siedzeń, lubi oglądać się za siebie, czy nikt, lub jak kto woli - nic - mu nie grozi. A najlepiej jak jednak grozi. Filmowcy od ponad 70 lat doskonale zdają sobie z tego sprawę. Horror przechodził różne fazy. Zaczynał mniej więcej w latach 20'. Wtedy pojawiły się takie produkcje jak "Nawiedzony Dom" Benjamina Christensena, czy absolutny już klasyk - "Frankenstein" Jamesa Whale'a. Wtedy strach budowało się misternymi sztuczkami, takimi jak drzwi, po których jednej stronie stali aktorzy i operator kamery, a z drugiej dwóch silnych facetów walących w nie za pomocą zwykłego kawałka pnia. To było skromne, a przy tym realne i naprawdę przerażające. W latach 50' i 60' niekwestionowanym królem gatunku został Alfred Hitchcock, który zwykłą sugestią potrafił przerazić najodporniejszych, tak np. w "Psychozie" do tego stopnia rozbudował napięcie, że po premierze wzrosła sprzedaż wanien na świecie. Ludzie bali się brać prysznic. Nie bez kozery do dziś wszyscy pamiętają, co mówił: "Film zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie stopniowo rośnie.". Od połowy lat 60' w świecie filmu zaczynali pojawiać się reżyserzy z nieco inną wizją dreszczowców. Herschell G. Lewis w 1963 r. nakręcił słynną "Krwawą Ucztę", to był pierwszy film w historii, w którym tak realistycznie pokazano wnętrzności "na wierzchu". Tym sposobem rozwinął się nurt gore, w którym podstawowym motorem filmu były flaki, litry krwi i części ciała (im drobniejsze i w większej ilości - tym lepiej). Później pojawiali się tacy twórcy, jak George A. Romero (seria o Żywych Trupach), czy Wes Craven ("Koszmar z Ulicy Więzów", czy seria "Krzyków"), ten drugi uznawany jest za jednego z najwybitniejszych twórców horrorów ostatniego 30-lecia. Niestety przez te wszystkie lata, nie licząc wspomnianych wyżej i kilku innych twórców - horror zaczął podupadać. Skrzętnie budowany klimat, gra świateł, kamery, aluzje i sugestie zostały zastąpione bezmyślną brutalnością, przemocą i często zbyt wulgarnym erotyzmem. Są jednak perełki, gdzie reżyser zdaje sobie sprawę, że największy strach trzeba wyciągać z podświadomości widza, chwytać go za słaby punkt i nie wypuszczać, nie próbować przestraszyć wygenerowanymi komputerowo duchami, lub innymi stworami. Taką perełką są "Inni" młodego, jak na reżysera, ale bardzo utalentowanego Hiszpana.

 

(całość tekstu tu: http://www.filmbox.pl/filmy_recenzje,97,8.html )

kurczakinieplacza : :